Niestety, to się naprawdę dzieje i właściwie może spotkać każdego z nas. Jak mieli machina sądownicza i jak łatwo stać się kozłem ofiarnym przekonał się na własnej skórze kolega Tomasz oraz wszyscy maszyniści uczestniczący w rozprawach. Kluczowy dla całej sprawy okazał się wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Tryb., który nie tylko nie dał wiary wyjaśnieniom maszynisty na temat sprzecznych wskazań semaforów. W opinii wielu obserwatorów wybiórczo posługiwał się materiałem dowodowym. Podczas procesu zignorował także uwagi przedstawiciela społecznego na temat wadliwości urządzeń srk. Wskazaliśmy liczne przykłady awarii i usterek polegających na złych (zawyżonych lub niewłaściwych w stosunku do ułożonej drogi przebiegu) wskazaniach semaforów na sieci PKP PLK S.A. W tym również na stacji Baby w dniach 12 kwietnia 2012 oraz 21 marca 2013 r. – wyjaśnia Piotr Rybikowski. Kwestie systemowe sądu jednak wydawały się nie interesować, bo zarzuty postawiono tylko i wyłącznie maszyniście.
Wyrok skazujący został zaskarżony w całości. Apelacja od decyzji piotrkowskiego sądu zawierała uzasadnienie, że cyt. „nie wyjaśnione zostały wszystkie okoliczności feralnego zdarzenia, a przypisanie odpowiedzialności nastąpiło w oparciu o powierzchowną analizę materiału dowodowego i w sposób sprzeczny z zasadami prawidłowego rozumowania i doświadczenia życiowego”. Wypunktowane zostały błędy w ustaleniach przyjętych za podstawę rozstrzygnięcia. Takie jak fundamentalne ustalenie sądu I instancji, że semafor wjazdowy na stację Baby A1/2 wskazywał sygnał S10 (dwa światła dolne pomarańczowe ciągłe i górne zielone ciągłe w jednym pionie), zezwalający na wjazd z prędkością nie większa niż 40 km/h. Owo ustalenie opierało się tak naprawdę na koncercie życzeń: domniemaniu, iż urządzenia srk działały prawidłowo – co wytknięto w apelacji. Jedyną osobą która z całą pewnością mogła dostrzec światło na semaforze był bowiem sam oskarżony, według relacji którego na semaforze wjazdowym zapalone było jedno światło pomarańczowe, wskazujące możliwość kontynuowania jazdy z prędkością maksymalną, tj. 120 km/h, i zarazem będące sygnałem, iż przed semaforem wyjazdowym ze stacji skład musi się zatrzymać. Sąd I instancji odmówił jednak przymiotu wiarygodności wyjaśnieniom jedynego źródła dowodowego. Pogwałcając przy okazji zasadę „in dubio pro reo” (z łac. – nie dające się rozstrzygnąć wątpliwości wyjaśnia się na korzyść oskarżonego). Obrona zakwestionowała również opinię na której oparł się sąd I instancji – Instytutu Kolejnictwa, uznając ją za niejasną i niepełną, osłabiającą zaufanie do IK jako podmiotu specjalistycznego. Najwięcej pytań i wątpliwości zrodziły ustalenia dotyczące dwóch spośród czterech wariantów mogących mieć wpływ na przebieg wypadku:
• nienależytego utrzymania, niesprawności technicznej lub nieprawidłowego działania urządzeń srk w obrębie stacji Baby,
• prawidłowości i zgodności z regulacjami wewnętrznymi obowiązującymi na kolei postępowania kierującego ruchem pociągu na stacji Baby dyżurnego ruchu. W rubryce autorzy opinii figuruje trzech z pięciu specjalistów powołanych do składu specjalnego zespołu w Instytucie Kolejnictwa. Pod dokumentem nie ma podpisów specjalistów z zakresu przytorowych urządzeń srk oraz pokładowych urządzeń srk i rejestracji zdarzeń. Ani obrona ani my pewnie nigdy nie dowiemy się dlaczego tych podpisów tam zabrakło. Osoby te nie zostały przesłuchane przez sąd I instancji, choć ich zeznania mogły rzucić nowe światło na sprawę. Zastrzeżenia obrony dotyczyły także „dowolności” oceny innego zgromadzonego materiału dowodowego, raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, nie spełniającego wymogów formalnych dla tego typu dokumentów, określonych w Rozporządzeniu Ministra Transportu z 19 lutego 2007 r. Raport winien bowiem zawierać m.in. dane związane z ustaleniem dokładnego czasu wypadku kolejowego, organizacji pracy w miejscu i czasie wypadku, stanu psychofizycznego personelu mającego wpływ na jego zaistnienie, odniesienia się do wcześniejszych zdarzeń.
W apelacji tak to wypunktowano:
• Ustalenie czasu wypadku nie zawiera porównania z czasem rzeczywistym. Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy wskazuje na 4-minutową rozbieżność w czasie, a ustalenia są dokonane wyłącznie na podstawie zeznań dyżurnego ruchu i danych z nastawni, bez weryfikacji tych danych z danymi z innych czasomierzy, np. taśmy prędkościomierza elektrowozu;
• W raporcie nie zostało wskazane wyjaśnienie przyczyn, dla których doszło do nienależytej obsady na stacji kolejowej Baby, tj. braku całodobowej obsady zwrotniczego;
• Nie dokonano jakiejkolwiek oceny stanu psychofizycznego zarówno maszynisty, jak i dyżurnego ruchu, a w konsekwencji również oceny, czy ów stan mógł mieć wpływ na przebieg zdarzenia;
• Nie odniesiono się w sposób rzetelny do wcześniejszych incydentów (ustalonych zresztą jaką mających miejsce – w dniu 12 sierpnia 2011 r. o godz. 12.50) zaistniałych w podobnych okolicznościach i ich wpływu na przebieg zdarzenia. Wytknięto również brak omówienia przez sąd I instancji w uzasadnieniu wyroku przyczyn, dla których nie przeprowadzono dowodu z dokumentów sporządzonych przez komisję kolejową prowadzącą postępowanie przed przejęciem dochodzenia przez zespół powołany przez przewodniczącego PKBWK. Kolejny zarzut podniesiony przez obronę dotyczył niewspółmierności wymierzonej kary, polegającej na uznaniu, iż korzystanie przez oskarżonego bezpośrednio po zdarzeniu z prawa do milczenia stanowi okoliczność obciążającą, podobnie jak nie podjęcie czynności w celu udzielenia pomocy poszkodowanym, pomimo tego, iż jego stan mógł być uzasadniony szokiem powypadkowym. A także niedoszacowania okoliczności łagodzących, takich jak dotychczasowy sposób życia oskarżonego, jego niekaralność, dobrze wykonywaną pracę, pominięcie sytuacji rodzinnej i materialnej. Sąd Apelacyjny w Łodzi nie podzielił jednak wszystkich ww. wątpliwości i nie dopatrzył się wadliwości postępowania Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim. Wyrok jest prawomocny, jego wykonania nie wstrzymuje kasacja.
Dla całego maszynistowskiego, a może i kolejarskiego, środowiska to bardzo smutna nowina. Niech chociaż płynie z niej jakaś nauka, np. że w niektórych zawodach należy zweryfikować wiele akceptowalnych dziś zachowań. Bo, jak pokazuje rzeczywistość, wykonując swoją pracę można w Polsce trafić za kraty.
Tomasz Grabka otrzymał wezwanie do stawienia się w zakładzie karnym w Częstochowie w celu odbycia kary i ma tam się stawić już 10 września 2015 roku.
Prosimy wszystkich ludzi dobrej woli o chwilę wysiłku, która może uratować życie Jego i Jego bliskich.
Tutaj znajduje się lista na której należy zbierać podpisy o ułaskawienie naszego kolegi. Na listę może wpisać się każdy pełnoletni obywatel naszego kraju. Petycję przekażemy do Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Listy z podpisami należy przekazać w trybie pilnym do Rady Krajowej ZZMK w Polsce ul. Grójecka 17, 02-021 Warszawa.